To 500 zł to są jakieś kpiny. Zrobiłoby wrażenie na mnie (co nie oznacza że na pis bym głosował), jakby na przykład refundowano mi bezgotówkowo 500 zł z kosztów żłobka, do którego chodzi moje drugie dziecko. Przy czym jest to żłobek państwowy i dopłacić bym musiał jeszcze kilkadziesiąt złotych. Ale do września chodziło do żłobka prywatnego, gdzie do tych pięciuset musiałbym dodawać jeszcze czterysta kilkadziesiąt. Tak naprawdę iluzorycznie brzmią zapewnienia o kontroli wydawanych pieniędzy. No bo skąd wziąć pracowników, którzy będą się handryczyć z obywatelami wydającymi 500 PLN otrzymywane z racji narodzin drugiego potomka na wódkę? Idąc dalej tym tropem, nie podoba mi się dawanie ludziom publicznej kasy do ręki. Bo nad taką kasą w zasadzie nie ma kontroli, a przynajmniej jest mocno utrudniona. Natomiast argument „jak będziemy mieli dziecko to nic takiego, bo jest żłobek za free w odległości 20 min spaceru” ma znaczenie przy planowaniu rodziny. A tu ani żłobka w pobliżu, ani on za darmo. Podobnie sprawa się ma z becikowym.Oczywiscie lepiej by bylo aby ludzie wiecej zarabiali i mieli bezpiecznestwo pracy. Na to potrzeba wiecej czasu i fachowcow w rzadzie. Natomiast 500 zl na dziecko jest pomoca natychmistowa, realna i potrzebna.
Jest wiec hipokryzja nieslychana biadolenie ze Polski nie stac 500 zl na dziecko. Bzdura absolutna. Polski nie stac na lajdackie rzady ktore ani razu od 1989, przez 26 kolejnych lat nie potrafily zbalansowac budzetu. Na takie lajdactwo Polski nie stac. Ja, co prawda, jego równowartość wydałem na wózek, ale pies z kulawą nogą nie sprawdził czy tego nie przepuściłem w monopolowym albo dając zarobić gościowi o profesji nazywającej się jak imię bohatera najsławniejszej książki Potockiego.